Dzban vis a vis Jełop…czyli czego nie ogarnia rodzic.

Czas płynie nieubłaganie. Właściwie to ostatnio gna, pędzi jak szalony, bez opamiętania… i nawet najbardziej zatwardziała optymistka jak ja, muszę to przyznać. Mimo, że rozpoczynam 41 zimę życia to los płata mi figla…a że po domu krząta się moja nieletnia (choć i to się wkrótce skończy) kobieta, nieustannie zderzam się z faktem przemijania. Ostatnio odnoszę wrażenie, że coraz mniej „kumam” z potocznego języka naszych pociech. I chyba nie jestem odosobnionym przypadkiem. Przysłuchując się lub czytając młodzieżowy slang – chwytam się za głowę?! Nie ogarniam – krótko mówiąc. Co u diaska ona mi artykułuje. Wydobywa dźwięki, ale dla mnie to niczym język chiński. Wytężam zatem szare komórki i próbuję czaić bazę (dla młodzieży czyt. ogarnąć) i nie zostać lamusem…
Młodzież dziś PRANKUJE (psoci, robi kawały), DISSUJE (wyśmiewa kogoś, obraża, krytykuje), śmieje się z RAKÓW (rzeczy i osób głupich) i LAMUSÓW (odrzutków, dawniej kujonów), posiada coraz to nowe SKILLE (umiejętności), nieustannie potrzebuje HAJSU (pieniędzy) i nadal goni za FEJMEM (sławą) na fejsie. „Ale Albania” – może wykrzyknąć nastolatek i wcale nie będzie mu chodziło o to, że ktoś z tego kraju pochodzi. Albania oznacza, że coś jest bezsensowne i żenujące. Często zdarza się, kiedy ktoś doświadcza CZESANIA, to znaczy (jest przepytywany), chociażby przez GLOBUSA (nauczyciela geografii) na lekcji, za co może dostać DOPALACZ – (ocenę dopuszczającą). Mama zrobi wtedy HAJĘ, czyli (będzie krzyczeć), nie dostaniemy KESZU (pieniędzy) na nowe SOFIXY, czyli (buty) i nie będzie LELO (łatwo). Ale to w końcu nie LUFA, czyli (ocena niedostateczna), więc do następnej klasy jakoś zdamy, nie ma co PENIAĆ (bać się)! Peniać – akurat za mojej kadencji też było. Miło usłyszeć, że coś z naszych zamierzchłych czasów się ostało. Sofiksy też, ale nie były czymś wymarzonym, raczej odwrotnie.
W słowniku nastolatków znajdzie się również:
JANUSZ – Janusza zna każdy. To on nosi skarpetki do sandałów, a zamiast eko torby w ręku trzyma reklamówkę z Biedronki. Janusz najczęściej nosi też koszule w kratę, której guziki pękają na zbyt zaokrąglonym brzuchu.
U boku Janusza występuje Grażyna – kobieta z tlenioną trwałą i brwiami narysowanymi od szklanki. To właśnie ona wie najlepiej, co się dzieje na osiedlu.
DAĆ OKEJKĘ nie oznacza nic innego jak polubić coś, zainteresować się czymś. Zwrot zaczerpnięto z Facebooka, gdzie lajkujemy swoje posty, zdjęcia. Przystojny facet idzie drugą stronę ulicy? Dajemy mu okejkę.
Kim jest DŻOLO? To zadbany, wyluzowany i dobrze ubrany mężczyzna. Najczęściej jednak określenie to używane jest ironicznie. Dżolo może i dobrze wygląda, ale jest niezbyt inteligentny.
Nastolatkowie stosują też słowo EPIK. To skrót od „epicki”, oznacza coś rewelacyjnego.
SZTOS – coś bardziej, niż fajne, super, świetne. Od tego słowa pochodzi też przymiotnik – sztosowy i przysłówek – sztosowo.
PRZYPAŁ – coś niezręcznego, zachowanie nietaktowne, na przykład wysłanie wiadomości do kolegi, której nie chciało się wysłać lub miała trafić do kogoś innego.
SAUCE (czyt. sous) – to najnowsze określenie hajsu, mamony, szmalu, pieniędzy.
CRINGE (czyt. krincz) – słowo to, to inaczej żenada.
SPINA – słowo o podwójnym znaczeniu. Spina może oznaczać delikatny konflikt pomiędzy dwoma osobami a także robienie czegoś pod na siłę, przymusowo, pod presją czasu, a także w poczuciu, że musi być wykonane perfekcyjnie, inaczej w ogóle nie warto się za to zabierać.
DZBAN – delikatne nazwanie kogoś, kogo uważa się za głupka lub w sytuacji, kiedy zrobił coś niemądrego.
PRANK – niezły, a nawet bardzo dobry żart.
BEKA – coś śmiesznego, coś z czego można się pośmiać. Używane w taki sposób – „ale miałem z tego bekę”.
HYPE – (hajp) – coś co jest uważane za fajne, popularne, dużo osób tego pragnie
DROP – tak nazywa się śledzenie internetu w celu wypatrzenia sobie jakiejś interesującej rzeczy do kupienia.
A to dopiero początek…. Bardziej niezrozumiałym przypadkiem są chyba wiadomości. Tu skrót goni skrót i choćbyś stanęła na rzęsach to i tak nie sposób tego roszyfrować:
Wyobraź sobie, że wysłałaś sms-a córce z pytaniem, o której wróci. W odpowiedzi dostajesz tylko dziwny zlepek liter „IDK„. O co chodzi? Bądź tu mądry i pisz wiersze!!! To skrót od „I don’t know”, czyli angielskiego „nie wiem”.
XD – coś bardzo, bardzo śmiesznego, takie śmieszne, że aż można się popłakać ze śmiechu.
OCB – o co biega?
WGL – w ogóle.
SQL – szkoła.
I jeszcze archiwalne (podobno) skróty:
WTF – what the fuck (czyli co, do jasnej cholery się dzieje).
LOL – lot’s of laugh (dużo śmiechu)
OMG – o my God! (o Boże!).
Słowa, których nastolatek używa w obecności rodziców, to z pewnością tylko część ogromnego słownika młodzieżowego, który kwitnie na szkolnych przerwach, w grupach rówieśników poza szkołą, na imprezach. Nie od dziś mówi się, że młodzież ma niewyparzony język, dlatego ich mowę śmiało można określić jako „kulturę pocisków”.

Dzban – w plebiscycie na najpopularniejsze słowo roku 2018 – jednogłośnie wygrało. Oznacza od jednoznacznie negatywnych: „osobę, która ma poziom intelektualny jak dzban, czyli żaden” po łagodne „niemądra osoba, pieszczotliwa nazwa przyjaciela”. Są też definicje obrazowe: „ktoś, z kogo nawet Salomon nie naleje, bo jest nieforemny, mało lotny i grzecznie mówiąc towarzystwo za nim nie przepada” i zwięzłe „no debil”. Najbardziej wyczerpująca jest definicja: „Dzbanem może być każdy. Wystarczy, że zrobi coś, co w jakikolwiek sposób nie spodoba się drugiemu rozmówcy.
Dzban – przywołuje uśmiech na mojej twarzy. Poniekąd przypadł mi do gustu, chociaż nasze określenie Jełop – też miało swój urok. My również posiadaliśmy swój własny język. Swoiste mądrości, przewrotne interpretacje porzekadeł:

„Odpierwiastkuj się, bo jak cię zaparabolę, to ci zęby do kwadratu poza nawias polecą”.
„Gdyby babcia miała wąsy, to by dziadkiem była”.
„Na drzewo banany prostować!”
„Siódme nie kradnij, ósme weź sobie”.
„Co masz zrobić jutro, zrób pojutrze”.

I archaiczne obecnie już określenia:

Ani pary z gęby – konieczność milczenia, zachowania tajemnicy, kompletna dyskrecja, np. dziś piliśmy gin z barku starego, więc ani pary z gęby!
Audik – samochód osobowy marki Audi, zaś slangowo Mercedes-Benz nazywany był „Mercem”, np. mój stary kupił czerwonego Audika.
Badziewie – pomysły, idee, lub rzeczy słabej jakości, bezwartościowe, beznadziejne, np. te twoje pomysły na życie, to badziewie!
Buda – szkoła. W określeniu zawarta jest pogardliwa idea psiego obowiązku, czyli przywiązania do budy, synonimu odebrania wolności.
Burak – człowiek prymitywny, wieśniak, grubianin, np. tem nowy z II D to niezły burak.
Capić – śmierdzieć, np. Ale mu wrednie capi z jadaczki!
Cegła – książka, zwłaszcza nudna lub trudna i niezrozumiała, zwłaszcza lektura szkolna.
Cienias – słabeusz, głupek, np. Waldek jest cieniasem z matmy.
Cuksy – cukierki, np. Robert poczęstował Manię cuksami.
Cwaja – dwójka, czyli “niedostatecznie”, na on czas najniższa ocena wiadomości ucznia, niezaliczenie materiału edukacyjnego.
Cykoria – strach, obawy, np. – “cykam się tego belfra”, czyli boję się tego nauczyciela.
Czadowy – niesamowity, wspaniały, efektowny. Np. – Ale ten koleś ma czadową katanę!
Dynia – głowa, np. Romek zarobił w dynię od Ziutka.
Fajowo – świetnie, dobrze, np. Ale fajowa prywatka!
Szmalec, Flota – pieniądze, np. Mirek zwinął babci niezła flotę.
Jadaczka – usta, np. Zamknij swoją jadaczkę!
Kasztan – człowiek prymitywny, prostak, wieśniak.
Katana – kurtka, wiatrówka, budrysówka, np. – “Te, chyba to zagraniczna katana, co koleś?”
Lecieć w gumę – lekceważyć, kpić, np. – “Janek, nie leć w gumę, pożycz mi zeszyt”, czyli Janek, nie kpij sobie, pożycz mi zeszyt.
Lejba – lekcja w szkole lub lekcje do odrobienia w domu np. – “nie było dziś ostatniej lejby”, albo – “odrobiłem już lejby na jutro”.
Odteleptaj się – delikatnie mówiąc – odczep się

Z łezką w oku wspominam rzeczy, przedmioty i legendy, których dzisiaj już nie ma. Takie jak:
Suszarka Farel – potężna maszyna; praktycznie nie do zdarcia. Skutecznie suszyła włosy jak i skarpetki – na popiół!
Marmurki – charakterystyczne dżinsy dekatyzowane made in Turkey.
Pewex – namiastka Zachodu, gdzie za twardą zachodnią walutę można było zakupić namiastkę kapitalistycznego zepsucia; na przykład batonik Mars i pokroić go w plasterki przed zjedzeniem. A jak już ktoś miał dżinsy z Peweksu, to był kompletny szpan.
Czarna Wołga – legendarny samochód krążący po kraju, który porywał dzieci.
Dzień bez mięsa – w PRL-u poniedziałek był dniem, w którym nie kupiłeś żadnego mięsa, ba nawet w restauracji go nie uraczyłeś…

Puenta jest taka, że każde pokolenie ma swój własny niepowtarzalny język, którym komunikuje się ze światem…a że jest niezrozumiały dla rodziców? czy powoduje mały dyskomfort? Cóż, tak było, jest i będzie…Jednego nie można powiedzieć – nie ma nudy. Dzieje się…oj dzieje.

A Wy czego nie ogarniacie w obecnym języku naszych pociech? Jakie były Wasze teksty z dzieciństwa?

Dodaj swój komentarz